Wystawa poświęcona lokalnym Bohaterom
"Zwyczajni Niezwyczajni Świebodziczanie"
Tworzenie Wielkiej Historii przypisuje się zwykle kilku nazwiskom dowódców czy królów, a przecież tworzyli ją zwykli ludzie, którzy w tym dziejowym momencie dokonali wyboru czy wezmą w niej udział, czy będą tylko statystami.
Dolny Śląsk to kraina przesiedleńców – tych z konieczności lub wyboru. Przybyli tu ludzie z różnym bagażem doświadczeń i różnymi życiorysami. Nawet jeśli czegoś dokonali, nigdy się tym nie chwalili.
Świebodzice to też miasto przesiedleńców. Nie jest ważne czy byli tu pierwsi, drudzy czy któryś z kolei – tu żyli, tu pracowali, tu ich pochowano jakby na dowód związku z tym miejscem. O niektórych się pamięta – inni są zupełnie zapomniani, choć to właśnie oni byli uczestnikami Wielkiej Historii i dziś warto ich przypomnieć.
JAN KARDZASZ – pochodził z Wielkopolski, brał udział w zwycięskim Powstaniu Wielkopolskim. Po wojnie zaczął zwyczajne życie w jednym z miasteczek, Kiedy jednak dopiero co odzyskana niepodległość została zagrożona ze strony Rosji sowieckiej – zgłosił się na ochotnika do tworzonych oddziałów. Jako że miał doświadczenie wyniesione z powstania – wcielono go do I Dywizji Strzelców Wielkopolskich. Za postawę w bitwie o Mińsk został odznaczony Krzyżem Wojennym. Po II wojnie znalazł się w naszym mieście – tu pracował i tu został pochowany. Do niedawna na cmentarnym murze znajdowało się epitafium jego i żony. Dziś już nie ma po nim śladu – został skrawek wspomnień w pamięci znajomych.
MARIAN RYCHLEWSKI – urodził się w Warszawie pod zaborem rosyjskim. Wcielono go do armii rosyjskiej. Kiedy powstały Legiony – uciekł do nich w rosyjskim mundurze z bronią. Po pewnym czasie znalazł się tuż przy Piłsudskim. Kiedy skończyła się wojna z bolszewikami osiadł w Kraśniku, gdzie prowadził zakład fryzjerski, ale też był – cyrulikiem – biednych ludzi nie zawsze było stać na lekarza więc wykorzystywał umiejętności nabyte w polowym lazarecie. Te same umiejętności pomogły w czasie II wojny niejednemu „leśnemu”. Po Wojnie przyjechał do Świebodzic już w pierwszych miesiącach po wyzwoleniu. Przez wiele lat prowadził komis przy ul. Sienkiewicza.
FRANCISZEK KUNYSZ – urodził się na Mazurach. Kiedy umarli rodzice wyjechał i znalazł się w Warszawie gdzie pracował jako brukarz. Nie miał wielkich perspektyw życiowych – te dawało wojsko. Wstąpił więc do Legionów, a po wojnie jego dowódca i mentor pułkownik Radek zarekomendował go do szkoły policyjnej. Tuż przed wojną został komendantem ostatniego polskiego posterunku granicznego w Czernicy koło Zaleszczyk. W czasie II wojny walczył w armii generała Maczka. Do Świebodzic wrócił z Anglii na początku lat 70 – tych.
STANISŁAW STOLARCZYK – do Legionów uciekł mając 16 lat zabierając z domu szablę dziadka powstańca 1863 r., pistolet i konia. Brał udział w szarży pod Rokitną i bitwie pod Radzyminem. Odznaczony Krzyżem Wojennym i orderem Virtuti Militari. Zdemobilizowany w 1923 r. ukończył Akademię Sztuk Pięknych w Wilnie pod kierunkiem prof. Ferdynanda Ruszczyca i Syminarium Nauczycielskie. Brał udział w Powstaniu Warszawskim. Po wojnie zajął się szkolnictwem – był współorganizatorem Liceum Plastycznego w Białymstoku, Szkoły Rzemiosł Artystycznych / obecnie – liceum plastyczne/ w Cieplicach i Szkoły Drzewnej w Świebodzicach.
To tylko cztery sylwetki zwyczajnych niezwyczajnych mieszkańców naszego miasta.
Otwórzcie szuflady pamięci, stare albumy, odświeżcie wspomnienia – takich jak oni na pewno było wielu – należy się im pamięć.
Liczba wyświetleń: 941
Powrót